środa, 27 marca 2013

Wodospad Salto del Angel - 15 razy wyższy od Niagary!

W 1935r. amerykański pilot i poszukiwacz złota, Jimmy Angel latał niewielkim samolotem w okolicy słynnego obecnie Salto del Angel, szukając bogatej żyły tego cennego minerału, o której istnieniu wcześniej tylko słyszał... Cennego kruszcu nie znalazł, ale dostrzegł wodospad... dwa lata później wrócił z dwoma towarzyszami w to miejsce i podjął próbę lądowania.... nieudaną próbę. Samolot rozbił się, a jego pasażerom wiele dni zajęło przedarcie się do cywilizacji i opowiedzenie o odkrytym przez siebie cudzie natury...

Fot: Diego Delso, Wikimedia Commons, CC BY 3.0
Fot: Benedict Adam, Flickt, CC BY 2.0

















Salto del Angel, znajdujący się we wschodniej Wenezueli jest najwyższym wodospadem na świecie - ma aż 980 m. wysokości, a u podstawy liczy sobie imponujące 152 m. szerokości! Wytryska ze ściany Auyan Tepui, czyli Góry Diabła. Tepui to jedne z najstarszych formacji skalnych na świecie - góra, której wierzchołek jest płaski jak stół, a którego powierzchnię liczy się w... kilometrach kwadratowych! Myli się jednak ktoś, kto pomyśli, że te góry są łatwo osiągalne - ich ściany są niemal idealnie pionowe! Trudna dostępność tepui sprawiła, że rozwinęły się na nich unikatowe ekosystemy, kryjące wiele niezbadanych jeszcze gatunków... Swego czasu te górskie twory zainspirowały Artura Conan Doyle'a do napisania powieści "Świat zaginiony".

Fot: Nany Enciso, Wikimedia Commons, CC BY 2.0

Imponujący wodospad odkryty przez Jimmy'ego Angela jest jednym z najtrudniej osiągalnych cudów natury. Do jego podstawy nie prowadzi żaden szlak pieszy, a jedyną możliwością jej osiągnięcia jest, podróż łodzią. Jednak nawet tu istnieje istotne ograniczenie - wystarczająco wysoki stan wody jest tylko w porze deszczowej czyli od czerwca do sierpnia. W innych okresach pozostaje nam pójść w ślady jego odkrywcy i podziwiać go z powietrza! 

poniedziałek, 25 marca 2013

Pustynia Błędowska - jedyna pustynia w Europie!

Wiecie, że w Europie jest... pustynia? A wiecie, że znajduje się ona w... Polsce? Mowa o Pustyni Błędowskiej leżącej na pograniczu Wyżyny Śląskiej i Wyżyny Olkuskiej zajmującej kiedyś obszar blisko 150 km2. Jeśli uważacie, że to za mało żeby mówić o "pustyni" to powinniście wiedzieć, że kiedyś występowała tam...  fatamorgana! W wyniku tego zjawiska, związanego z załamywaniem się światła w warstwach powietrza o różnej temperaturze, a co za tym idzie gęstości, człowiek doświadcza miraży, widzi rzeczy w rzeczywistości nieistniejące!

Fot: Bansp, Wikimedia Commons, CC BY-SA 3.0


Pustynia Błędowska jest pochodzenia antropogenicznego, czyli powstała w wyniku działalności człowieka. Działania ludzi z pobliskich miejscowości doprowadziły do znacznego obniżenia poziomu wód gruntowych, co uniemożliwiło rozwój roślinności. W połączeniu z bardzo intensywnym rozwojem górnictwa i hutnictwa, na potrzeby którego karczowano ogromne fragmenty lasów, doprowadziło to do odsłonięcia wielkich połaci lotnych piasków. W takiej postaci Pustynia Błędowska przetrwała kilkaset lat!

Fot: Jerzy Bereszko, Wikimedia Commons, CC BY-SA 3.0


Na początku XX w. pustynia była wykorzystywana jako poligon. W czasie drugiej wojny światowej trenowały tu... niemieckie oddziały Afrika Korps! W latach 50. ówczesne władze uznały, że pustynia jest mało praktyczna i postanowiły... zaorać ją i obsadzić sosną oraz wierzbą kaspijską. Doprowadziło to do tego, że duża część tego unikatowego na skalę europejską ekosystemu zaczęła przypominać las... Obecnie podejmuje się liczne działania mające ocalić Pustynię Błędowską i pomóc zachować ją dla przyszłych pokoleń. Jej ochroną zajmuje się stowarzyszenie... "Polska Sahara".

Fot: Joadl, Wikimedia Commons, CC BY-SA 3.0


A jak Wy uważacie? Należy ratować Pustynię, czy może, skoro powstała w wyniku działalności człowieka, pozwolić jej zarosnąć?

Wodospady Iguacu - 12 milionów litrów wody na sekundę!

Położone na granicy Argentyny i Brazylii, na rzece Iguacu są jednym z najbardziej spektakularnych cudów natury. Według legend południowoamerykańskich Indian, te spektakularne wodospady powstały na skutek usilnych błagań Toroby, syna wodza, wznoszonych z brzegu rzeki do bogów, o to aby jego ukochana, ale niewidoma księżniczka odzyskała wzrok. W rezultacie ziemia nagle pękła, a wody rzeki spadły do utworzonego w ten sposób wąwozu, porywając jednocześnie Torobę. Księżniczka odzyskała wzrok i była pierwszą osobą, której dane było zobaczyć majestatyczne wodospady Iguazu.

Fot: Massimiliano W, Wikimedia Commons, CC BY-SA 3.0


"Wielka woda", bo tak należy tłumaczyć nazwę wodospadów, co sekundę pochłania od 1,8 miliona w porze suchej, do nawet 12 milionów litrów wody podczas powodzi! To znacznie więcej niż imponujące Wodospady Wiktorii położone na rzece Zambezi w Afryce! Kompleks wodospadów Iguacu tworzy aż 275 mniejszych wodospadów, z których największy liczy ponad 70 m. wysokości!

Fot: Jose e Marina, Flickr, CC BY 2.0


Fot: Danielle Pereira, Flickr, CC BY 2.0
Wodospady Iguacu znajdują się parku narodowym o tej samej nazwie, który jest dzielony między Argentynę i Brazylię. Argentyńczycy twierdzą, że z ich strony Iguacu są piękniejsze. Oczywiście Brazylijczycy uważają inaczej. Poza wodospadami, park, chroni ekosystem tropikalnego lasu deszczowego, będącego domem dla niezliczonych gatunków roślin i zwierząt. Są wśród nich palmy, paprocie, bambusy, pasożytnicze storczyki, śliczne begonie i aż 24 gatunki niezwykle kolorowych motyli!

Fot: Corra Carvalho, Flickr, CC BY 2.0




W pobliżu wodospadów Iguacu znajdował się kiedyś inny cud natury - wodospady Guaira. Były tak ogromne, że  huk spadającej wody był słyszany z odległości 32 km! W 1982 r. Guaira przestał istnieć. Zostały zalane wodą spiętrzoną przez wybudowaną na rzece Parana, elektrownię wodną Itaipu. Ta druga co do wielkości hydroelektrownia na świecie (zaraz po Zaporze Trzech Przełomów na rzece Jangcy w Chinach) w pełni pokrywa zapotrzebowanie na prąd niewielkiego Paragwaju i w 20% ogromnej Brazylii, ale... straty w przyrodzie są nieodwracalne...

sobota, 23 marca 2013

Mieszkając we wnętrzu góry - skalne miasta w Gruzji

Mieszkania, cele mnichów, klasztory, kaplice - wszystko wykute w skale. Całe miasta ukryte we wnętrzach gór. David Gareja, Wardzia i Uplistsikhe, bo o nich mowa, stanowią jedne z największych atrakcji turystycznych Gruzji. Atrakcji tak niesamowitych, że pod żadnym pozorem nie można opuścić, tego małego kaukaskiego państwa, nie zobaczywszy przy najmniej któregoś z nich. Warto!

Uplistsikhe, fot: Adam Zegiel



Uplistsikhe to pozostałości skalnego miasta położone w pobliżu Gori (w którym znajduje się... Muzeum Stalina!). Za niewielką opłatą dojedziemy do niego taksówką. Wstęp kosztuje 10 GEL (ok 18zł; dane z roku 2010), a za dodatkowe 10 GEL możemy wynająć anglojęzycznego przewodnika, który nas po nim oprowadzi. Uplistsikhe jest jednocześnie najmniej okazałe i niesamowicie magiczne i fascynujące. Uważa się, że to jedno z najstarszych zasiedlonych miejsc na Kaukazie, którego początki sięgają X w. p.n.e. Położenie w centralnej części regionu i ważny szlak handlowy biegnący z Azji do Europy, znajdujący się w pobliżu przyczyniły się do szybkiego rozwoju Uplistsikhe, czyniąc z niego ważny ośrodek polityczny, handlowy i religijny. Jednak wraz z przyjęciem przez władcę Gruzji chrztu (IV w. n.e.) i rozwojem ośrodków chrześcijaństwa  skalne miasto zaczęło tracić na znaczeniu. Ciekawostką jest, że w trakcie muzułmańskiego najazdu miasto to było siedzibą władcy. Funckję tę utraciło dopiero w 1122r. kiedy król Dawid Budowniczy odbił Tbilisi z rąk Arabów. Ostateczny cios miastu zadała inwazja Mongołów w XIII w.- po tym tragicznym wydarzeniu już nigdy nie powróciło ono do wcześniejszej świetności. To co możemy podziwiać dzisiaj to mniej niż połowa starożytnego miasta - reszta nie przetrwała próby czasu...

Uplistsikhe, fot: Adam Zegiel


Jadąc na południe dotrzemy do Wardzi - skalnego miasta, wykutego w zboczu góry, w którym, w czasach jego świetności znajdowało się aż 6000 komnat umieszczonych na 13 - tu kondygnacjach!. Założona w XII w. przez króla Gruzji, Jerzego III z czasem stała się również ważnym ośrodkiem religijnym. A skąd się wzięła nazwa? Legenda głosi, że, kiedy, jako dziecko, Tamara, późniejsza królowa została zabrana na polowanie, w pewnym momencie oddzieliła się od grupy. Wołana, odpowiedziała z pośród jaskiń "Ak var, dzia", co oznacza "tutaj jestem, wujku"

Wardzia, Ilona Margalitadze, Wikimedia Commons, CC BY 2.0

Wardzia, Ilona Margalitadze, Wikimedia Commons, CC BY 2.0

Zobaczywszy Wardzię ruszamy w stronę granicy z Azerbejdżanem. To tu znajduje się kompleks klasztorny David Gareja. Jedziemy kilkadziesiąt minut marszrutką z Tbilisi. Dookoła jedynie spalone słońcem pola. Wysiadamy. Towarzyszy nam niesamowity, półpustynny, wręcz księżycowy krajobraz... W XI w. trzynastu syryjskich mnichów przybyło do Gruzji żeby szerzyć chrześcijaństwo. Jeden z nich, imieniem Dawid, zamieszkał w jednej z okolicznych jaskiń, a następnie założył pierwszy klasztor. Tym samym zapoczątkował rozwój tego niesamowitego miejsca. Najtragiczniejszym momentem w jego historii był rok 1615. Wojska perskie brutalnie wymordowały 6000 mnichów jednocześnie grabiąc i niszcząc wszystko co napotkały po drodze...Dzięki staraniom kolejnych władców udało się przywrócić życie w kompleksie Davit Gareja. Obecnie mieszka tam niewielka grupa mnichów, a zabytkowej scenerii dopełniają... baterie słoneczne stojące przy wejściach do mnisich cel!


Davit Gareja, fot: Adam Zegiel
Davit Gareja, fot: Adam Zegiel
Davit Gareja, fot: Adam Zegiel

piątek, 22 marca 2013

Angkor - Kambodża kiedyś była potęgą!

Angkor, Angkor Wat... każdy zna te nazwy, większość wie, że to "gdzieś w Kambodży"... ale ile osób wie, co tak naprawdę się pod nimi kryje? Czym właściwie był Angkor, dla jego ówczesnych budowniczych? A sama Kambodża z czym się kojarzy? Ja wielokrotnie spotkałem się z opinią, że, to mało znane państwo o imponujących tradycjach, jest synonimem "dzikości". Tymczasem mało kto wie, że swego czasu Kambodża, dawniej nazywana Imperium Khmerskim, była największą potęgą w tej części świata, a dzieła sztuki tworzone przez jej mieszkańców do tej pory wzbudzają niekłamany podziw i szacunek... Zaskakujące? To czytajcie dalej...

Hector Garcia, Flickr, CC BY-SA 2.0

Arian Zwegers, Flickr, CC BY 2.0


Przede wszystkim warto wiedzieć, że Angkor i Angkor Wat oznaczają zupełnie co innego i tych dwóch nazw nie można używać zamiennie. Angkor to stolica średniowiecznego państwa - kompleks zabytków (miast, świątyń etc.) zbudowanych na przestrzeni wieków przez kolejnych władców khmerskich. Szacuje się, że w czasach jego świetności zamieszkiwało go około miliona (!) mieszkańców. Dla porównania w tym samym okresie Paryż liczył sobie 250 tys. obywateli, a Kraków zaledwie 20 tys... Natomiast Angkor Wat, to jedna z licznych świątyń wchodząca w jego skład.

marek.krzystkiewicz, Flickr, CC BY 2.0
Historia Angkoru, to historia Imperium Khmerskiego, którego początki datuje się na IX w. n.e., kiedy to Dżajawarman II wyzwolił ziemie okupowane przez Jawajczyków i w 802 r. obwołał się królem. Mijały kolejne stulecia, a potęga Państwa Khmerów rosła. Liczna i dobrze wyszkolona armia, opierająca się głównie na konnicy i blisko 200 tys. słoni bojowych, zapewniała dominującą pozycję Imperium w regionie, a co za tym idzie, wysokie wpływy z łupów zdobywanych w trakcie kolejnych podbojów, z których finansowano wznoszenie kolejnych cudów architektury. A trzeba widzieć, że kolejni władcy dawnej Kambodży nie szczędzili na to środków. Uważani byli za ziemskie uosobienia bóstw, a okazałość budowli wznoszonych z ich rozkazów podkreślała ich potęgę.  W XII w. do władzy doszedł król Surjawarman II. To właśnie jemu zawdzięczamy powstanie słynnej świątyni Angkor Wat. Ta imponująca budowla została wzniesiona ku czci hinduistycznego bóstwa Wisznu, z którym Surjawarman się utożsamiał. Pojmowanie króla jako ziemskiego uosobienia bóstwa, przyczyniło się do powstania tradycji, zgodnie z którą każdy władca musiał wznieść świątynię, którą po jego śmierci zmieniano w mauzoleum. Taką właśnie rolę pełniła Angkor Wat. Świetność Imperium Khmerskiego trwała raptem kilka wieków. Coraz mniejsze wpływy z łupów wojennych zaczynały być niewystarczające do utrzymania potężnej armii, pełnego przepychu dworu królewskiego i wznoszenia coraz to nowych, imponujących budowli. Nadmierna eksploatacja środowiska, karczowanie lasów przyczyniło się do erozji gleby, która to z kolei była powodem popadania w ruinę imponującego systemu irygacyjnego, od którego sprawności zależało przetrwanie miasta. Pozycja władcy stopniowo słabła wraz z ubożeniem społeczeństwa - popadający w ubóstwo ludzie niechętnie patrzyli na   luksusy dworu królewskiego. To z kolei zapoczątkowało szerzenie się buddyzmu (jego idee były znacznie bliższe coraz biedniejszemu społeczeństwu), który z czasem wyparł promowany przez khmerskich władców hinduizm. Ostatecznym ciosem dla upadającego Angkoru był najazd Syjamczyków w 1431 r. Pod wpływem tych wydarzeń ówczesny władca khmerski opuścił Angkor i założył nową stolicę - istniejący do dzisiaj Phnom Penh.

Hector Garcia, Flickr, CC BY-SA 2.0
Hector Garcia, Flickr, CC BY-SA 2.0
Dużo można by mówić również o tym, jak niezwykłymi dziełami sztuki są zabytki Angkoru. Budowle same w sobie, jak również liczne posągi, rzeźby, płaskorzeźby, zdobienia, najczęściej przedstawiające różne wcielenia bóstw, w które wierzyli mieszkańcy dawnej metropolii. Jestem jednak przekonany, że żadne słowa nie oddadzą w pełni piękna tych misternych wytworów ludzkich rąk. Zdjęcia mówią same za siebie...

Christian Haugen, Flickr, CC BY 2.0


Popularność jaką zdobył ten, wpisany na listę UNESCO zabytek, przyczyniła się z pewnością do wyasygnowania przez rządy różnych państw i organizacje pozarządowe istotnych środków na jego ochronę i konserwację. Niestety taka sława ma też ciemne strony - bardzo wielu z pośród turystów odwiedzających khmerskie zabytki niszczy je i rozkrada zabierając różne "drobiazgi" "na pamiątkę". Budowle Angkoru padają również łupem zorganizowanych grup przestępczych ponieważ ich wartość na czarnym rynku antyków jest ogromna - Interpol szacuje, że jego roczna wartość waha się między 2 a 4,5 mild. euro!

Keith Parker, Flickr, CC BY-SA 2.0


Angkor jest idealnym miejscem żeby odpocząć od szybkiego, komercyjnego stylu życia. Mimo iż obecnie jest odwiedzany przez rzesze turystów, to w dalszym ciągu, można znaleźć miejsca nieobecne na trasach zorganizowanych wycieczek, pochłonięte przez dżunglę, które pozwalają poczuć atmosferę dawnej metropolii...

niedziela, 17 marca 2013

Gdzie mieszka Święty Mikołaj?

Gdzie mieszka Święty Mikołaj? Skąd wyruszają pełne prezentów sanie, zaprzężone w renifery? Gdzie znajduje się fabryka, w której elfy pieczołowicie przygotowują bożonarodzeniowe zabawki dla dzieci? Na jaki adres należy wysłać list żeby trafił od do rąk samego Świętego Mikołaja? Z pewnością każdy z nas zadawał sobie kiedyś te pytania. Najwyższa pora na nie odpowiedzieć...

Wioska Świętego Mikołaja, fot: Tarja Ryhannen Mitrovic, Flickr, CC-BY 2.0
Wszyscy słyszeliśmy od rodziców, że Mikołaj mieszka na dalekiej, mroźnej północy, w tajemniczej krainie zwanej Laponią, ale gdzie dokładnie? Dokładnie w Wiosce Świętego Mikołaja w pobliżu Rovaniemi (Finlandia) - głównego miasta regionu położonego kilka kilometrów na południe od koła podbiegunowego. Samo Rovaniemi jest o tyle ciekawe, że, kiedy w 1944r. było odbudowywane po wojennych zniszczeniach, znany fiński architekt, Alvar Aalto, wpadł na pomysł żeby główne ulice miast rozchodziły się promieniście z jednego punktu, tworząc kształt poroża renifera. Oczywiście nie zaobserwujemy tego zwiedzając miasto, ale możemy w tym celu skorzystać z Google Earth.

Święty Mikołaj, fot: Tarja Ryhannen Mitrovic, Flickr, CC-BY 2.0


W pobliżu Rovaniemi znajdują się dwie atrakcje turystyczne związane z Mikołajem - Wioska Świętego Mikołaja i Santa Park, czyli tematyczny park rozrywki (przeczytaj również o innym, ciekawym, fińskim parku tematycznym - Dolinie Muminków). Według informacji ze strony internetowej Wioski jest ona czynna cały rok, a wstęp jest darmowy natomiast Santa Park działa w sezonie wakacyjnym i bożonarodzeniowym. Niestety tu już za darmo nie wejdziemy. Bilet wstępu w okresie letnim to koszt 17 EUR, a w zimowym około 30 EUR. Na szczęście wszystkie atrakcje są już wliczone w cenę. A trochę ich jest. Odwiedzimy Szkołę Elfów, w której te wesołe skrzaty przekażą nam swoje tajemnice i sekrety. Skosztujemy prawdziwych bożonarodzeniowych pierników w Kuchni Świętego Mikołaja, a najedzeni wreszcie udamy się na spotkanie Świętego Mikołaja w jego Biurze... dla najmłodszych będzie to z pewnością niezapomniana okazja żeby przekazać swoje gwiazdkowe prośby bezpośrednio ich adresatowi. Na odwiedzających czeka również przejażdżka mikołajowymi saniami, wizyta w fabryce zabawek oraz... certyfikat potwierdzający przekroczenie koła podbiegunowego! Warto również skorzystać ze specjalnej poczty, za pośrednictwem której wyślemy bożonarodzeniową kartkę, która dotrze do adresata przed samymi Świętami! Święty Mikołaj oczywiście bardzo chętnie pozuje do zdjęć z odwiedzającymi go turystami, ale słono każe sobie za to płacić... aż 20 EUR! Za zdjęcie! Polecam również wizytę na stronie internetowej Santa Parku - jest bardzo ciekawie zrobiona i zawiera wszystkie niezbędne informacje.

Poczta Świętego Mikołaja, fot: Cédric Puisney, Wikimedia Commons, CC-BY-SA 3.0























Gdyby jednak nie udało się Wam odwiedzić Świętego Mikołaja w jego ojczystej Finlandii, zawsze możecie wysłać do niego list z gwiazdkowymi życzeniami. Kopertę należy zaadresować tak:
Santa Claus’ Main Post Office
Santa’s Workshop Village
Tähtikuja 1, Rovaniemi 
96930 Finland

Potem zostaje już tylko czekać aż dobrotliwy Święty Mikołaj spełni Wasze prośby... oczywiście pod warunkiem, że byliście grzeczni;)

Zambezi - najtrudniejszy rafting świata!

Z imponującym hukiem 9 milionów litrów wody w ciągu sekundy spada Wodospadami Wiktorii, z wysokości 108m. do Wąwozu Batoka, tworząc najbardziej rwący i niebezpieczny odcinek rzeki Zambezi, który co roku przyciąga spragnionych adrenaliny śmiałków. Tu nie ma miejsca na błędy. "Podróże Guliwera", "Toaleta diabła", "Schody do nieba", "Komercyjne samobójstwo" - tak wdzięczne nazwy noszą bystrza, z którymi muszą się zmierzyć uczestnicy spływu. Oczywiście jest ich znacznie więcej. Łącznie na trasie 24km pontony pokonują... aż 19 takich miejsc!

Zambezi w pobliżu Wodospadów Wiktorii, fot:cardamom, Wikimedia Commons, CC-BY 2.0


Sama Zambezi to rzeka w południowej Afryce, wijąca się przez 3540 km.(z których tylko ostatnie 700 jest żeglowne) po to, by ostatecznie ujść do Oceanu Indyjskiego. W swoim środkowym biegu Zambezi wyznacza naturalną granicę między Zambią i Zimbabwe - najbardziej znanym przejściem granicznym między tymi krajami jest zawieszony na wysokości 130 m., zbudowany w 1905r., Most Wodospadów Wiktorii...przez niektórych wykorzystywany również do skoków na bungee... 

Rafting na Zambezi, fot: Martijn.Munneke, Flickr, CC-BY 2.0


Dość teorii. Płyniemy! Przed wejściem do pontonu, każdy z uczestników podpisuje oświadczenie, że wie na co się decyduje i jak bardzo jest to ryzykowne. Powszechnie wiadomo, że zdarzają się tu wypadki śmiertelne... Minimalny wiek uczestników wynosi 15 lat, a koszt spływu to 150$/osobę. Warto mieć świadomość na co się decydujemy - Zambezi to najtrudniejsza rzeka świata udostępniona dla zorganizowanych spływów turystycznych. W 6-cio stopniowej skali WW, Zambezi jest wyceniana na...5(!) Oczywiście od turystów biorących udział w spływie, nie wymaga się umiejętności samodzielnego pokonania wszystkich trudności. Pontony są prowadzone przez doświadczonych przewodników, a ponadto nad bezpieczeństwem uczestników czuwają płynący w pobliżu kajakarze, których głównym zadaniem jest... wyławianie turystów biorących przymusową kąpiel w spienionej Zambezi. Gdyby jednak ktoś narzekał na zbyt małą dawkę emocji, to warto wiedzieć, że w Zambezi żyją krokodyle...  

Rafting na Zambezi, fot: Martijn.Munneke, Flickr, CC-BY 2.0


Wspomniana skala WW to międzynarodowa skala trudności rzek górskich. Rzeki/miejsca sklasyfikowane jako WW1 są łatwe do spłynięcia, droga jest widoczna i oczywista, praktycznie nie ma miejsc niebezpiecznych, występują jedynie pojedyncze głazy (przykładem może być przełom Dunajca). Natomiast WW6 to miejsca skrajnie niebezpieczne, na granicy spływalności,  występują liczne głazy, uskoki, dno rzeki jest nierówne, a nurt bardzo rwący. Próby pokonania takich miejsc mogą podejmować jedynie bardzo doświadczani kajakarze ponieważ nawet najmniejszy błąd najczęściej kończy się śmiercią...Większość progów na Zambezi jest wyceniana na 4, 4/5 i 5, ale... jest też jedna 6! To wspomniane wcześniej "Komercyjne samobójstwo"! Większość pewni uspokoi fakt, że to bystrze jest w trakcie spływu omijane. Co ciekawe, woda w tym miejscu jest tak bardzo natleniona, że kapoki ratunkowe przestają spełniać swoją rolę... Nie tylko "Komercyjne samobójstwo" przyprawia uczestników o szybsze bicie serca. Ogromne wrażenie robią również "Schody do nieba", czyli najwyższy próg wodny na świecie, który został dopuszczony do raftingu turystycznego - aż 8 m. spadku! Nie sposób również nie wspomnieć o "Podróżach Guliwera" - to najdłuższe bystrze na całej trasie! Liczy sobie 700 m. długości i ma skalę trudności WW5! 700 m. nieprawdopodobnie trudnej piątki! A poniżej możecie zobaczyć kajakarza przepływającego "Komercyjne samobójstwo"!


Trudne i emocjonujące miejsca na Zambezi można by wymieniać bez końca. Z pewnością nie sposób też opisać piękna majestatycznego Wąwozu Batoka, który rzeka Zambezi żłobiła przez setki tysięcy lat. To trzeba przeżyć! Chcielibyście spróbować? A może już próbowaliście?

wtorek, 12 marca 2013

Zorza polarna - jak powstaje, gdzie i dlaczego

Wszyscy o niej słyszeli, mało kto ją widział. Wszyscy mówią, że jest niewyobrażalnie piękna, a prawie nikt nie wie, czym jest, skąd się bierze ani dlaczego powstaje. Zorza polarna, na półkuli północnej znana również jako "aurora borealis", a na południowej nazywana "aurora australis", to najbardziej tajemnicze i wciąż nie do końca wyjaśnione zjawisko, które możemy obserwować na naszej planecie. Zawdzięczamy je Słońcu i polu magnetycznemu Ziemi. A jak powstaje? Kiedy i gdzie je obserwować? Jakie kolory przybiera i od czego to zależy?

Iceland:Aurora Borealis, Victor Montol, Flickr, CC-BY 2.0
Zorzę polarna powstaje wskutek zwiększonej aktywności słońca. Silne wybuchy zachodzące na jego powierzchni tworzą tzw. wiatr słoneczny, czyli strumień protonów i elektronów posiadających olbrzymią energię i poruszających się z olbrzymią prędkością. Kiedy docierają do pola magnetycznego Ziemi część z nich jest przez nie rozpraszana i kierowana w przestrzeń kosmiczną  a część porusza się po jego liniach i trafia w pobliże biegunów magnetycznych. Dostając się do jonosfery zderzają się z atomami w niej obecnymi, wzbudzają je i w konsekwencji powodują ich świecenie. Kolor światła obserwowanego na niebie zależy od...

CIĄG DALSZY NA MOIM NOWYM BLOGU


ZAPRASZAM:)

poniedziałek, 11 marca 2013

Eiger - piękno śmiertelnie niebezpieczne

Eiger. Szczyt w Alpach Berneńskich w Szwajcarii. Wznosi się 3970 metrów ponad poziom morza. Razem ze szczytami takimi jak Matterhorn i Mont Blanc stanowi ikonę Alp. Pierwszy raz został zdobyty w 1858 r. jednak jego słynna ściana północna na swojego pierwszego pogromcę musiała poczekać aż do 1938r. Ale cofnijmy się do początku...

W miarę upływu czasu i pojawiania się coraz lepszego sprzętu alpinistycznego, zainteresowanie ludzi kierowało się już nie w stronę jak najszybszego wejścia na szczyt, najłatwiejszą drogą. Coraz częściej górę brały ambicje i chęć podejmowania coraz trudniejszych wyzwań. Liczył się już nie tylko fakt osiągnięcia celu, ale też trudność drogi, jaką trzeba było do niego pokonać. Tak było i w tym przypadku...

Eiger, fot: Jo in Riederlap, Wikimedia Commons, CC-BY-SA 3.0
Północna ściana Eigeru ma 1800 metrów wysokości i jest najwyższą w Europie. Jej średnie nachylenie wynosi około 70 stopni, co czyni ją wybitnie trudną do zdobycia. Pierwszą próbę podjęto w 1934r , wyprawa nie odniosła jednak sukcesu. Przez kolejne 4 lata kolejne ekspedycje próbowały zapisać się w historii alpinizmu, jako jej pierwsi zdobywcy - za każdym razem bezskutecznie. Za to wielokrotnie tragicznie. W 1936r. próbę podjęli: Edi Rainer, Willy Angerer, Andreas Hinterstoißer i Toni Kurz. Pogarszająca się pogoda i opadający z sił Angerer, który wcześniej został raniony spadającym kamieniem, powodują, że cała czwórka decyduje się na odwrót. Nie mogąc pokonać najtrudniejszego miejsca na trasie, z powodu zdjęcia zamontowanych wcześniej zabezpieczeń - trawersu, który później został nazwany imieniem Andreasa Hinterstoissera - decydują się na zjazd w linii prostej na dół... przy życiu zostaje jedynie wiszący na linie Toni Kurz...niestety znajduje się w takim miejscu, że ratownicy nie mają szans do niego dotrzeć. Umiera 5 metrów od wyciągniętej ręki jednego z nich...5 metrów, które dzieliło go od życia, przesądziło o jego śmierci... Ta dramatyczna historia została przedstawiona w poruszającym filmie "Zew Ciszy" (szczerze polecam).

Dopiero w 1938r. poznajemy nazwiska pierwszych pogromców północnej ściany Eigeru. Są to Anderl Heckmair, Ludwig Vörg, Heinrich Harrer i Fritz Kasparek. Mimo zatrważającej liczby ofiar nie brakowało śmiałków, którzy chcieli powtórzyć sukces pierwszych zdobywców lub nawet wytyczyć nowa drogę. Nie wszystkim się udawało... W 1957r wspinaczkę rozpoczęli Stefano Longhi i Claudio Corti. Cortiego udało się uratować. Mniej szczęścia miał Longhi - jego ciało przez około 2 lata wisiało na linie zanim udało się do niego dotrzeć... dramaturgii dodaje fakt, że północna ściana Eigeru jest doskonale widoczna z pobliskich kurortów. Wystarczy lornetka żeby móc obserwować rozgrywające się tam wydarzenia. Niezdrowa ciekawość sprawiła, że zwłoki zamarzniętego alpinisty przez wspomniane 2 lata były swoistą atrakcją turystyczną...

Fot: Ch-info.ch, Wikimedia Commons, CC-BY-SA 3.0
Mimo, że obecnie szczęśliwych zdobywców Eigeru przybywa, to góra ta pochłonęła już blisko 60 ofiar. Co musi czuć alpinista, który znajduje się o krok od śmierci, a w dole widzi kurorty pełne radosnych turystów... Życie jest jednocześnie tak blisko i tak bardzo daleko... Wiele jest na świecie trudnych i bardzo trudnych szczytów, ale chyba nigdzie ekstremalne niebezpieczeństwo i wysiłek nie znajduje się tak blisko turystycznej sielanki... Ani na K2 ani na Cerro Torre...nigdzie...

piątek, 8 marca 2013

Wyspa Wielkanocna - zagadka tajemniczych moai

Położona na Oceanie Spokojnym, z daleka od jakiegokolwiek stałego lądu, należąca do Chile Rapa Nui (bo tak brzmi polinezyjska nazwa Wyspy Wielkanocnej), kryje jedną z najbardziej interesujących  zagadek współczesnego świata - prawie 900 monumentalnych i zdumiewających kamiennych posągów - moai. Skąd się wzięły? Dlaczego tubylcy, dawniej pozbawieni drewna, lin i zaawansowanych narzędzi, zadawali sobie tyle trudu żeby tworzyć tak niezwykłe dzieła?

Ahu Tongariki, Rivi, Wikimedia Commons, CC-BY-SA 3.0

Po kolei. Wszystkie moai powstały w latach 1000 - 1650. Szacuje się, że stworzenie jednego posągu zajmowało około roku (!) Rzeźbiono je w kamieniu w pozycji leżącej  a następnie stawiano na specjalnych platformach. Te z kolei były ustawiane na wybrzeżu, plecami do morza. Najciekawsze i zarazem najdziwniejsze jest to, że moai wcale nie utożsamiały bóstw - były to pośmiertne "wcielenia" lokalnych wodzów. Mieszkańcy Rapa Nui byli przekonani, że posiadali oni nadludzką moc, zwaną "mana", która nie umiera wraz z człowiekiem. Sposobem na jej zatrzymanie wśród ludzi było wyrzeźbienie posągu, w którym mana się zgromadzi. Polinezyjczycy wierzyli, że ta nadnaturalna energia ma dobroczynny wpływ na życie ludzi, chroniąc ich przed wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwami, zagrożeniami... wierzono w to do czasu. Do czasu przybycia na Wyspę Europejczyków wyposażonych w gromowładną broń palną. Zgromadzona w posągach mana nie była w stanie uchronić tubylców przed tą, nieznaną do tej pory, przerażającą siłą. Rozczarowani i zawiedzeni Polinezyjczycy zaczęli przewracać stojące na platformach posągi, których ochronne działanie okazało się być całkowicie nieskuteczne. Dopiero w 1955r po przybyciu na Wyspę Wielkanocną, słynnego podróżnika Thor'a Heyerdahl'a, za jego namową zaczęto podnosić posągi, które setki lat temu popadły w niełaskę. Polinezyjczycy szybko odkryli, że dumnie stojące moai to niesamowita atrakcja turystyczna, a co za tym idzie niesamowite pieniądze...to zmotywowało ich do dźwignięcia z ziemi kolejnych, upadłych posągów...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...