Irkuck to stolica Syberii. I mimo, że nie jest największym miastem tej krainy, to z pewnością najbardziej znanym. Znajdzie się w nim niemal każdy udający się w podróż koleją transsyberyjską. Oczywiście można potraktować go tylko jako miejsce przesiadki, ale zdecydowanie warto poświęcić mu trochę więcej czasu...
Początki Irkucka sięgają roku 1661, kiedy w to miejsce przybył kozak Iwan Pochabow i założył tutaj warowny gród. Położona pośród pastwisk i rzek miejscowość rozwijała się bardzo szybko i już 1686 r. otrzymała prawa miejskie. Najważniejszy dla rozwoju Irkucka był handel - sprzyjało mu umiejscowienie na szlaku handlowym łączącym Europę z Mongolią i dalej Chinami. Zaczęły powstawać domy kupieckie, magazyny na towary i świątynie prawosławne. Początkowo wszystko budowano z drewna - nie trudno się dziwić biorąc pod uwagę bogactwo syberyjskiej tajgi. Pierwszy prywatny dom z kamienia powstał dopiero w 1745 r. Mimo stopniowej popularyzacji budownictwa murowanego, budowle te sprawiają wrażenie ciężkich i siermiężnych. Zupełnie inaczej niż w przypadku obiektów drewnianych, których wykończenie do tej pory budzi podziw. Najbardziej dramatyczny w historii Irkucka był lipiec 1879r. Wybuchł tu wtedy pożar, który przez trzy dni strawił 3,5 tysiąca domów, w tym całe centrum. Odbudowa przyczyniła się do zmiany zabudowy - budynki drewniane zastępowano murowanymi. Doprowadzenie do Irkucka, pod koniec XIX w.
kolei transsyberyjskiej było kolejnym impulsem dla rozwoju miasta. W XX w. najważniejszym wydarzeniem w tym mieście było zbudowanie, w 1956r., ogromnej zapory elektrowni wodnej na, przepływającej przez to miasto, Angarze. O skali projektu niech świadczy fakt, że w wyniku powstania tej konstrukcji, poziom całego
Bajkału podniósł się o około 1 metr!
|
Dworzec kolejowy w Irkucku, fot.: Adam Zegiel |
No dobrze.
Ale dlaczego napisałem, że Irkuck zapada się pod ziemię? Zwiedzając to miasto niemal w każdej jego części natkniemy się na stare, drewniane budynki. Nie powinniśmy się dziwić, że większość z nich ma okna na poziomie... chodnika! Dzieje się tak w związku z częstym zamarzaniem i rozmarzaniem gruntu, które powoduje stopniowe zapadanie się tych budynków. Niektóre z nich zapadają się niesymetrycznie więc można zobaczyć dom, którego jeden róg jest zapadnięty bardziej niż inne. Sprawia to wrażenie jakby budynek się przewracał...
|
Domy zapadają się pod ziemię... fot.: Adam Zegiel |
|
Stare domy w Irkucku, fot.: Adam Zegiel |
Na przedmieścia Irkucka docieramy autostopem z, położonej nad samym Bajkałem, Sludianki. Zabrał nas przesympatyczny Gruzin, mieszkający w Rosji od wielu lat. Był zdziwiony, kiedy przed wejściem do samochodu upewniliśmy się, że nie będzie chciał pieniędzy. Słusznie twierdził, że brak zapłaty wynika z samej idei autostopu. My jednak, nauczeni poprzednimi doświadczeniami, woleliśmy się dopytać. Do ścisłego centrum dotarliśmy miejskim autobusem. Wysiadamy, kupujemy mapę i szukamy nazwy ulicy żeby się zorientować w sytuacji. Aha... ulica Dzierżyńskiego... Takich niespodzianek w Irkucku jest więcej. Znajdziemy tu ulicę Marksa, Engelsa, Robotniczą, Sowiecką, Partyzancką, Komunistyczną... i oczywiście ulicę Lenina! To jest w ogóle świetny sposób nawigacji i orientacji w rosyjskich miastach - jeśli nie wiesz, gdzie jest centrum, to pytaj o Lenina. Jest prawie pewne, że w centrum jest pomnik Lenina, ulica Lenina, plac Lenina, prospekt Leningradzki... w tej kwestii Rosjanie są dość monotematyczni.
|
Lenin w Irkucku, fot.: Adam Zegiel |
Po zakwaterowaniu ruszamy w miasto. Kierujemy się na południe, w stronę wspomnianej wcześniej zapory na Angarze. Cała budowla ma około 2 kilometrów długości, a jej pokonanie spacerowym tempem zajmuje nam około 40 minut. Po lewej stronie mamy elektrownię i piękne rozlewisko rzeki z dziesiątkami małych wysepek (Angara jest o tyle piękna, że w ogóle nieuregulowana), a po prawej ogromny Zbiornik Irkucki. Gdzie nie spojrzeć, widać wypoczywających nad wodą Rosjan. Po prawej stronie rzeki, zaraz za tamą, stoi przycumowany statek-muzeum. Lodołamacz "Angara", który kiedyś obsługiwał przeprawę promową kolei transsyberyjskiej (bo zanim zbudowano linię okrążającą Bajkał, pociągi były przewożone promami). Po zapłaceniu 100 RUB (10zł) za bilet wchodzę na pokład. Zdecydowanie brakuje mi napisów po angielsku... Zwiedzam całą jednostkę, zaglądam, gdzie się da. Najciekawsza moim zdaniem jest maszynownia, bo pozwala z bliska obejrzeć imponujących rozmiarów silniki parowe. Po godzinnym zwiedzaniu, po trapie opuszczam "Angarę" i dołączam do znajomych. Razem ruszamy do baru, nazywającego się "Pozy na Bajkalskiej" żeby skosztować tytułowego dania. Pozy to nic innego, jak pierogi w kształcie sakiewek nadziewane mięsem. Kupuje się je na sztuki, je rękami (jest ogólnodostępna umywalka która służy do umycia rąk przed i po posiłku) i smakują wyśmienicie. Należy uważać jedynie przy doprawianiu ich musztardą opatrzoną napisem "ostra". Lubię dania pikantne i jestem do nich przyzwyczajony, ale zjedzenie tego specyfiku w ilości odpowiadającej rozmiarami ziarnku grochu spowodowało natychmiastowe łzawienie, duszenie i brak możliwości złapania oddechu... to może wezmę majonez...
|
Lodołamacz "Angara"; w tle zapora hydroelektrowni, fot.: Adam Zegiel |
|
Angara w Irkucku, fot.:Adam Zegiel |
Następnego dnia ruszamy do centrum. Po drodze wchodźmy do fokarium. Jak się później okaże, ta nazwa jest mocno na wyrost. Płacimy po kilkaset rubli i znajdujemy się w... małym pomieszczeniu z jeszcze mniejszym basenem (cały ma powierzchnię może 10 m2), w którym znajdują się (chociaż raczej bardziej na miejscu byłoby określenie "są uwięzione") 4 bajkalskie foki. Przez kilkadziesiąt minut treserka zmusza je do bardzo nienaturalnych zachowań - foka zmuszona do udawania żołnierza i pływania z plastikowym karabinem budzi mieszane uczucia. Wyszliśmy nieco zniesmaczeni. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach przechodzimy przez most na Angarze i zaczynamy zwiedzanie centrum. Spacerując po bardzo klimatycznych uliczkach Irkucka docieramy do Cerkwi Spasskiej, czyli najstarszego budynku z kamienia w mieście. Zbudowano ją w latach 1706-1710. Pokonując kolejne kilkaset metrów dochodzimy do Placu Kirowa - centralnego punktu miasta, przy którym znajduje się rażący przykład głupoty i arogancji dawnych władz radzieckich. W miejscu, gdzie znajduje się obecnie szara i nieciekawa siedziba władz Obwodu Irkuckiego stał kiedyś Kazański Sobór Katedralny. Miał powierzchnię ponad 5000 m2 i wysokość aż 60m.! W 1932 r. świątynia została zburzona i zastąpiona stojącym do dzisiaj "koszmarkiem" architektonicznym. Dla jej upamiętnienia w 2001r. wzniesiono tu malutka kapliczkę. Dalej idziemy ulicą Sukhe Batora mijając po drodze Konsulat RP, przed którym dumnie powiewa biało-czerwona flaga. Skręcamy w ulicę Marksa. Równe chodniki, eleganckie butiki, liczne restauracje i knajpy świadczą o tym, że to główny miejski deptak. Dalej nogi niosą nas w stronę ulicy Gagarina, która prowadzi wzdłuż bulwarów nad Angarą. Warto poświęcić więcej czasu na spacer wzdłuż rzeki, która jest wyjątkowo malownicza i bardzo urozmaicona.
|
Cerkiew Spasska, fot.: Adam Zegiel |
|
Siedziba władz Obwodu Irkuckiego i kapliczka upamiętniająca stojącą tu kiedyś świątynię, fot.: Adam Zegiel |
Całe miasto robi na nas bardzo duże wrażenie. Jest czyste i zadbane, a jego architektura jest spójna i nie widać w niej chaosu. Zaskakuje nas jak dobrze komponują się stare, drewniane budynki z nowoczesną zabudową. W całym mieście nie brakuje miejsc, w których, robiąc tylko kilka kroków można cofnąć się o 100 lat, by po kilku kolejnych wrócić do współczesności. Jeśli ktoś by spytał, czy warto zwiedzić Irkuck, to powiem, że zdecydowanie tak! Więcej - to jedno z najciekawszych miast, jakie do tej pory widziałem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz