Po 11 godzinach wodolot "Kometa" wpłynął do Portu Bajkał. Lekko poobijany, pognieciony kadłub, nieprawdopodobny huk na pokładzie i chmura czarnego dymu unosząca się nad powierzchnią wody jeszcze kilkaset metrów za statkiem, to jego cechy charakterystyczne. Zużycie paliwa oszacowałbym na "nieskończenie dużo" l/100km., a spełniane przez niego normy emisji spalin na jakieś Euro -5... gdyby coś takiego istniało. Ale kto by się tym przejmował... Opuszczamy pokład nieprawdopodobnie zmęczeni przez ilość decybeli we wnętrzu. Jedno ucho lekko zatkane, drugie ledwo słyszy, lekki ból głowy - czujemy się jak po ostrym koncercie rock'owym. No może na koncercie byłoby trochę ciszej...
|
Wodolot "Kometa", fot.: Adam Zegiel |
Krótki obchód lokalnych sklepów, zjadamy na szybko po małej pizzy (na zimno oczywiście), uzupełniamy zapasy i ruszamy w drogę - przed nami blisko 85 km. marszu trasą Kolei Krugobajkalskiej! Krugobajkałka, bo tak się ją potocznie nazywa, to dawny odcinek
kolei transsyberyjskiej. Zbudowano ją na początku XX w., kiedy z przyczyn technicznych nie było możliwie poprowadzenie linii kolejowej przez płaskowyż Olchiniśki, przez który przejeżdżają współczesne pociągi jadące z Moskwy w stronę Dalekiego Wschodu. Warunki terenowe były niezwykle trudne. Na całej trasie konieczne było zbudowanie aż 40 tuneli! Najdłuższy z nich, Połowinnyj, ma aż 778 m. długości. Szacuje się, że na każdy kilometr wybudowanej linii kolejowej zużywano aż wagon materiałów wybuchowych! Tunele to nie wszystko, bo oprócz nich należało wznieść 16 mostów, liczne, bardzo wysokie mury oporowe żeby zabezpieczyć trasę przez osuwającymi się skałami i ziemią, a także rozwiązać problem osuwającej się skarpy, która na tym odcinku tworzy brzeg
Bajkału - w niektórych miejscach między szynami, a jeziorem jest zaledwie kilka metrów odstępu. Imponuje fakt, że pomimo stuletniej historii, ten cud architektoniczny w dalszym ciągu nadaje się do eksploatacji... strach pomyśleć co by było gdyby Krugobajakłkę budowali budowniczy naszych polskich autostrad... Swoje strategiczne znaczenie straciła ona dopiero w 1956 r. kiedy zbudowano olbrzymią zaporę na rzece Angara. Inwestycja ta spowodowała podniesienie się poziomu całego jeziora o blisko metr (o poziomie rzeki nie wspominając) i zalanie linii kolejowej łączącej Port Bajkał z Irkuckiem. Jednocześnie ruch skierowano na nowo otwartą trasę przez płaskowyż Olchiniśki, a Kolej Krugobajkalska jest dzisiaj atrakcją turystyczną, która poruszają się tylko pociągi wypełnione po brzegi urlopowiczami.
|
Kolej Krugobajkalska, for.: Adam Zegiel |
|
Krugobajkałka, fot.: Adam Zegiel |
Trasa zapowiada się bardzo ciekawie więc najwyższa pora sprawdzić, jaka jest w rzeczywistości. Ruszamy wzdłuż jedynego w tej wiosce toru prowadzącego na południe. To musi być to, ale... dla pewności zagadujemy spotkanych po drodze Rosjan. "Eto krugobajkalskaja żeljeznaja daroga, ili niet?" "Da, kanieszna" - pada w odpowiedzi. Uspokojeni pokonujemy kolejny kilometr szukając miejsca na obozowisko... i kolejny... i kolejny... i jeszcze kolejny. Po prawie 10 km. udaje nam się znaleźć kawałek w miarę równej trawy, kilka metrów od torów. Nie jest to wymarzone miejsce na biwak, ale do rana wytrzymamy. Zjadamy kolację przy świetle czołówek, zasuwamy wejścia do namiotów, gramolimy się do śpiworów i... dalej nie pamiętam, bo zasnąłem:) Następnego dnia pogodę mamy w kratkę - raz pada, potem świeci słońce. Jest to lekko irytujące, bo niezależnie od tego, jak się ubierzemy i tak jest źle. Pokonujemy kolejne kilometry idąc po torach, od czasu do czasu ustępując miejsca turlającym się leniwie, bo z prędkością może 30km/h, pociągom. Czasami tylko obok szyn pojawia się wydeptana przez miejscowych ścieżka a jeszcze rzadziej jest na tyle wygodna żeby nią iść. Staramy się stawiać kroki precyzyjnie na kolejnych belkach podkładu kolejowego - później będziemy żartowali, że jak nie ma torów to nigdzie nie idziemy. Latarki stają się naszymi najlepszymi przyjaciółmi - tuneli jest tak dużo, że ich chowanie nie ma najmniejszego sensu. Czasami są rozmieszczone tak gęsto, że jeszcze jesteśmy wewnątrz jednego, a już widzimy drugi, a zaraz za nim trzeci - sprawia to niesamowite wrażenie! Tego dnia pokonujemy około 25 km. - orientację ułatwiają tabliczki umieszczone na słupach, co kilometr. Po południu rozbijamy namioty na pięknej polance, położonej na uboczu na samym brzegu wysokiej skarpy. Szeroki kamienisty brzeg okazuje się być idealnym miejsce na ognisko więc korzystając z okazji koleżanka suszy przemoczony śpiwór...
|
Tunele Kolei Krugobajkalskiej, fot.: Adam Zegiel |
|
Tunele, tunele, tunele..., fot.: Adam Zegiel |
Rankiem następnego dnia, jakoś nikt z nas nie ma zapału do dalszego marszu. Zbieramy leniwie nasze graty, powoli się pakujemy i zaczynamy pokonywać kolejne kilometry. Poobcierane od butów kostki, bolące ramiona i ogólny brak energii daje się we znaki... Docieramy do najdłuższego tunelu na trasie - ma aż 778 m. długości. Wyciągamy latarki, zakładamy czołówki i ruszamy. Ciemno, wilgotno, słyszymy spadające krople wody. Świecę po ścianach - wyraźnie widać tworzące się powoli... stalaktyty. Zerkam do tyłu - otwór wejściowy szybko się oddala. Zerkam do przodu - otwór wyjściowy wcale się nie przybliża... pokonanie całego tunel zajęło nam ponad 10 minut. Ale było warto! Po jego drugiej stronie znajduje się cudowna zatoka! Piękna panorama, wpadająca do
Bajkału mała rzeczka i wprost idealne miejsce na rozbicie namiotów. Mimo, że przeszliśmy tego dnia tylko kilka kilometrów, decyzja zapada natychmiast - zostajemy! Dzień mija nam leniwie - odpoczywamy, robimy pranie, idziemy z wizytą do pobliskiej turbazy... wszystko całkowicie na luzie... W pewnym momencie na horyzoncie pojawia się płynący w nasza stronę statek. Jaskrawy, żółty kolor idealnie pasuje do jego nazwy - "Słonecznyj". Dno Bajkału tworzą kamienie - od najmniejszych aż do głazów. Wydawałoby się, że kapitan zwolni i zatrzyma się w pewnej odległości od brzegu. Ale gdzie tam! Z pełną prędkością zarył w kamieniste dno. Zamieniamy kilka słów z będącymi na pokładzie Azjatami, ale mnie najbardziej ciekawi, jak on zamierza odpłynąć. Odpowiedź przyszła bardzo szybko i była bardzo prosta - po prostu, jak gdyby nigdy nic, wrzucił wsteczny i już go nie było. To się nazywa rosyjska myśl techniczna!
|
Najdłuższy na trasie, tunel Połowinnyj |
|
"Słonecznyj" i nasze namioty nad Bajkałem, fot.: Adam Zegiel |
|
Zachód słońca nad Bajkałem, fot.: Adam Zegiel |
|
Zachód słońca nad Bajkałem, fot.: Adam Zegiel |
Czwartego dnia naszego trekkingu wstajemy dość wcześnie. Zamierzamy dzisiaj dość do końca trasy, czyli miejscowości Kułtuk, a następnie dostać się do Sludianki i tam zatrzymać się na kilka dni. Mamy już zdecydowanie dość marszu po torach więc perspektywa zbliżającego się końca dodaje nam sił. Po drodze nawiązuje się bardzo ciekawa rozmowa, o tym co kto kupi w najbliższym sklepie, który ma się znajdować 20 km. przed nami. Kiedy już tam docieramy, zwykłe Lay'sy i Twix smakują jak pokarm bogów, a piwo wydaje się być ambrozją! Po blisko godzinnej przerwie i kilku wizytach w tym niewielkim sklepiku, zakładamy plecaki i pokonujemy ostatnie kilka kilometrów. Wreszcie jest! Kułtuk! 85 km. za nami, a przed nami kolejny etap naszej wyprawy na Syberię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz